Częstym elementem współczesnych gier planszowych są karty. Czasami służą one tylko do zagrywania określonych akcji, a czasami same w sobie stanowią kompletną grę. W tym drugim przypadku karty są w ciągłym obiegu - ktoś dobiera, ktoś odrzuca, ktoś zagrywa, a wszyscy trzymają, przekładają, miętolą. Zdarzają się też gracze (o zgrozo!), którzy podczas rozgrywki traktują karty jak antystresowe gniotki - duszą je, zginają, wyginają, odginają, przeginają, testują narożniki, ślinią, brrr... Na szczęście (przede wszystkim na szczęście dla kart), jest na takich graczy pewien prosty i skuteczny środek zaradczy. Nie, nie odsuwajmy ich od stołu, bez przesady, niech szansę na planszówkową frajdę ma każdy, ale ubierzmy nasze karty w specjalne koszulki ochronne.
Sporo kart produkowanych jest w pewnych standardowych rozmiarach. I tak oto na przykład koszulki tu przeze mnie recenzowane pasują na karty do wielu popularnych gier, jak choćby "Colt Express", "Splendor", moje ulubione "K2" czy najnowszy hit traktujący o terraformacji Marsa. Ja zakupionymi koszulkami postanowiłem obdarować moje dwie typowe karcianki, czyli "List miłosny" i "Śpiące Królewny". Czy było warto?
Generalnie powiem, że tak, bo wspomniane gierki przez niejedne paluchy już przeszły, z niejednym nie zawsze idealnie przygotowanym stołem obcować musiały i niejedno (o zgrozo!) przeżyły w rękach tych, którym dane je było trzymać. Nie wchodząc w dalsze szczegóły powiem tylko, że na niektórych kartach zaczęły się pojawiać oznaki tak zwanego zmęczenia materiału. Aby proces ten stanowczo spowolnić, a być może nawet całkowicie zatrzymać, uzbroiłem karty w koszulki od Rebela.
Co mogę o nich powiedzieć? No cóż, pasują idealnie, przezroczystość jest stuprocentowa, wodoodporność też, jakość zdaje się być ok, ewentualne zabrudzenia czy ślady po paluchach da się łatwo zetrzeć. Jako dbający o swoje gry właściciel uważam, że zrobiłem dobry zakup. A i same karty chyba też wydają się być zadowolone...
Jednak nie wszystko złoto, co się świeci. Koszulkując karty trzeba wziąć pod uwagę, że ich rozmiar minimalnie się zwiększy i być może talia nie zmieści się w wyprasce, którą - tak jak w przypadku moich "Śpiących Królewien" - trzeba będzie po prostu wyrugować z pudełka. Po drugie - tasowanie sporej zakoszulkowanej talii (takie "Śpiące Królewny" to ponad 60 kart) może być dla niewprawionych rąk lekkim utrudnieniem, bo koszulki są śliskie i fizycznie pogrubiają talię (oczywiście w przypadku 16-kartowego "Listu miłosnego" taki problem jest niezauważalny). Dla mnie jednak, jako dla właściciela i pasjonata gier, ważniejsze od własnej wygody jest dobro kart, dlatego uzbrojenie ich w koszulki uważam za czyn w pełni uzasadniony i godny pochwały.
To samo polecam zrobić wszystkim tym, którzy szanują swoje gry i chcą przedłużyć ich żywotność. A gdybyście nie wiedzieli, jaki rozmiar koszulek pasuje na wasze karty, zajrzyjcie tutaj: ...
Opinia bierze udział w konkursie